Stare porzekadło mówi, że "tylko winny się tłumaczy". Jednak czy tym razem można zarzucić Bawarczykom jakąkolwiek winę?
Na pewno - ale jedynie statystyczną. Porażka 3:0 w 30 kolejce rozgrywek to druga porażka w tym sezonie oraz - niestety - druga z rzędu. Mając ambicje na osiąganie coraz to wyższych celów nie wolno dopuścić do przegrania aż tak wysoko. Mecz ten jednak (jak i poprzednie dwa spotkania w BL) był jedynie częścią bańki. Zespół z Monachium pompował ją, aż osiągała optymalną wielkość - Mistrzostwo Niemiec. Jak się okazało tylko na tyle starczyło tlenu w płucach rekordowego mistrza Niemiec. Po pokonaniu Herty w 27 kolejce nastąpiło rozluźnienie. Jednak czy można winić Bawarczyków za dwie pierwsze porażki w sezonie i za trzeci remis?
Nie można.
Każdy kibic Bayernu bądź jakiejkolwiek drużyny z Niemiec wie, jak za naszą zachodnią granicą traktowane są mecze towarzyskie. Nie bójmy się tego określenia! Mecz z Borussią Dortmund (której należą się brawa za dwa ostatnie mecze i nagana za cały sezon w BL) był jedynie ozdobą statystyk i nic nieznaczącym starciem na szczycie ligi. Sam fakt, że ta potyczka zmniejszyła stratę wicelidera do lidera do 17 (słownie: siedemnastu) punktów świadczy o różnicy klas obydwu zespołów.
Skąd jednak takie podejście? Czemu Niemcy nie potrafią grać "o pietruszkę"?
Wytłumaczenie daje nam Philipp Lahm w rozdziale swojej książki "drobna różnica".
Poniżej fragment z autobiografii naszego kapitana, udostępniony dzięki uprzejmości wydawnictwa SQN:
" ROZDZIAŁ 3
FAJNIE, ŻE JESTEŚ
Pierwszy sezon w reprezentacji narodowej
Reprezentacja stara i nowa – rola młodych piłkarzy – jak wygląda podział
obowiązków w reprezentacji – dlaczego Niemcy nie rozgrywają
dobrych meczów towarzyskich – co to znaczy być publicznie wyśmianym
– czego można się nauczyć podczas nieudanego turnieju – co jest
ważniejsze: przegrana czy dobry występ – przez kogo jesteś naprawdę
doceniany – sztuka publicznego stawiania celów
[...]
My nie wykazujemy się w tym spotkaniu, za to nasi przeciwnicy
grają koncertowo. Na środku obrony mamy kłopoty ze względu na
kontuzje, co okazuje się tragiczne w skutkach. Przyczyną tej porażki
jest nasze nastawienie. Wszyscy wielcy piłkarze mają problemy
z meczami towarzyskimi. Każdy zawodnik wie, że stawką meczu jest
„pietruszka”, co pozwala nam się rozluźnić i zupełnie nas nie motywuje.
Nawet gdy pojawia się chęć, by dać z siebie wszystko, w podświadomości
tkwi przekonanie, że w sytuacjach jeden na jednego
lepiej cofnąć nogę.
Nasza drużyna nie była w stanie, a może po prostu nie była gotowa
dać z siebie wszystkiego. Wykorzystując dziewięćdziesiąt czy
dziewięćdziesiąt pięć procent własnych możliwości z zaangażowanym
przeciwnikiem, którego jakość gry w niewielkim stopniu
odbiega od naszej, nie ma się szans na wygraną. W tamtym czasie
nie było nas na to stać.
Dziewięćdziesiąt procent może i wystarczy w spotkaniu z San
Marino, którego najlepszy piłkarz gra gdzieś w trzeciej lidze. Jednak
w starciu z profesjonalnymi sportowcami, zarabiającymi na chleb
w solidnych ligach, a swój kraj reprezentującymi bardzo ambicjonalnie,
nie możemy odpuszczać tych dziesięciu procent. Jeśli nie ma
skupienia i stu procent wkładu, to zdarzają się wpadki jak w Bukareszcie.
Do przerwy przegrywaliśmy już 4:0, a Oliver Kahn był tak
zły, że aż prosił o zmianę.
[...]"
Wnioskując po dniu wczorajszym można uznać, że przemyślenia Philippa Lahma są uniwersalne i ponadczasowe. Pozostaje nam więc mieć wiarę w zaangażowanie graczy w prawdziwe wyzwania pozostałe w tym sezonie. Miło byłoby, gdyby zarówno Bayern jak i BVB awansowały do finału Pucharu DFB. Dopiero taki mecz mógłby wykrzesać z Bawarczyków 100, a może nawet więcej procent zaangażowania.
Komentarze