Witam serdecznie wszystkich kibiców Gwiazdy Południa, którzy odwiedzają naszą stronę. Właśnie zostałem nowym felietonistą i będę się starał w miarę regularnie zamieszczać tu swoje teksty. Z góry przepraszam za wszelkie niedociągnięcia, które się w nich pojawią. Mam nadzieję, że również dzięki Waszym spostrzeżeniom będą prezentowały coraz wyższą jakość. Zdaję sobie sprawę, że tematyka poruszana w poniższym artykule nie jest specjalnie odkrywcza, ale jakoś zacząć muszę, a poza tym o czym mogą dyskutować kibice na początku lipca?
Emocje związane z bezprecedensowymi sukcesami zespołu Juppa Heynckesa opadły już kilka tygodni temu i, choć ciągle ciężko przejść nad nimi do porządku dziennego, wypada wreszcie skoncentrować się na nadchodzącej inauguracji nowego sezonu. Jak będzie prezentować się Bayern w najbliższym roku? Czy zdoła ponownie triumfować w Bundeslidze i Lidze Mistrzów? Tego nie wie nikt, ale na podstawie wielu przesłanek możemy spróbować przewidzieć rozwój wypadków.
Sezon 2013/2014 z pewnością będzie dla monachijskiego giganta kluczowy, ale nie ze względu na rozstrzygnięcia, które zapadną na zielonej murawie, a z uwagi na osobę Uliego Hoeneßa. Afera podatkowa, która w kwietniu wypłynęła na światło dzienne, póki co została przysłonięta ściągnięciem do Monachium Pepa Guardioli i Mario Goetze, a także zdobyciem potrójnej korony, ale na pewno nie zostanie zamieciona pod dywan. Prezydent klubu, mający już od 1979 roku decydujący wpływ na jego rozwój, jest osobą, na dzień dzisiejszy, nie do zastąpienia bez szkody dla przyszłości FCB. O ile jeszcze 20 lat temu słowo Bayern utożsamiano jednoznacznie z Franzem Beckenbauerem, o tyle dziś to właśnie Uli odgrywa podobną rolę. Jego problemy podatkowe mogą zaowocować trudnymi do określenia konsekwencjami, bo Niemcy to miejsce, gdzie nie ma świętych krów, w szczególności dla sądów czy urzędu skarbowego, i wypada tylko ściskać kciuki, aby nie oznaczały one żadnych zmian personalnych w składzie zarządu.
Odrębną sprawą jest rozwój sportowy drużyny. Pożegnanie Don Juppa i zatrudnienie Pepa Guardioli wzbudziło ogromne kontrowersje. Okres przygotowawczy zainaugurowany 26 czerwca wcale nie wyciszył szumu medialnego wokół Säbener Straße. Pojawiły się wątpliwości czy Katalończyk nie jest aby trenerskim geniuszem zdolnym zawojować świat tylko z jedną drużyną, czy poradzi sobie w kraju reprezentującym obcą mu kulturę piłkarską, czy wreszcie udźwignie ogromny ciężar oczekiwań wyśrubowany do maksimum ostatnimi sukcesami? Mam wrażenie, że w dłuższej perspektywie wszystkie te obawy okażą się bezpodstawne. Już sam początek pracy nowego trenera dobrze wróży na przyszłość, skoro w ciągu ostatnich miesięcy zdołał opanować język niemiecki na naprawdę dobrym poziomie. Chęć potwierdzenia swojej klasy w nowych realiach i grupa zawodników o fantastycznych umiejętnościach również przemawiają za nim. Wypada dodać, iż nie są to gracze wypaleni, bo po pierwsze zdobycie potrójnej korony przyszło po paru latach upokorzeń tak na arenie krajowej, jak i międzynarodowej, po drugie po odejściu Heynckesa ponownie odżyje walka o miejsce w podstawowym składzie, a po trzecie każdemu w Monachium marzy się wygranie Ligi Mistrzów drugi raz z rzędu i zapisanie się w ten sposób na kartach historii. Wielu kibiców boi się wprawdzie radykalnej rewolucji, do jakiej miałby doprowadzić Guardiola, tyle że jest ona bardzo mało prawdopodobna. W końcu, chcąc zrealizować plan minimum na nadchodzący sezon, Bawarczycy powinni zdobyć mistrzostwo Niemiec i dotrzeć do półfinału Champions League. Duże przemeblowania w składzie zadania mu nie ułatwią, a więc powinniśmy być raczej świadkami powolnej ewolucji stylu gry Bayernu w kierunku wyznaczonym przez Pepa. Podczas tego procesu z pewnością przyjdą i trudne chwile, ale o swoją posadę Hiszpan nie musi się martwić nie tylko ze względu na zapisy w kontrakcie, czy głośne nazwisko, ale i spory kredyt zaufania, którym zarząd obdarza każdego nowego szkoleniowca.
Na wyniki zespołu przechodzącego zmiany na ławce trenerskiej spory wpływ, przynajmniej początkowo, powinien mieć także poziom sportowy prezentowany przez inne zespoły. W Bundeslidze sytuacja wydaje się oczywista i ciężko liczyć na to, że jakakolwiek drużyna wmiesza się w wyścig pomiędzy finalistami Ligi Mistrzów. Podobnie trudno oczekiwać, aby Borussia, przy tradycyjnie szczupłej kadrze, dała radę dotrzymać kroku Bayernowi w trakcie całego sezonu. Zupełnie inaczej będzie wyglądać walka na arenie międzynarodowej. Barcelona z Neymarem w składzie ma zamiar powrócić na szczyt i odegrać się za upokarzające 7-0. Real kierowany przez Carlo Ancelottiego znów spróbuje sięgnąć po wymarzoną La Decimę. Kluby angielskie z Manchesterami i Chelsea na czele staną na głowie, aby udowodnić, iż to Premier League to najsilniejsze rozgrywki w Europie. Znakomici trenerzy, wspaniali zawodnicy i wielkie pieniądze szejków, gwarantują emocje na najwyższym poziomie. Jestem przekonany, że Monachijczycy, po przełamaniu finałowej klątwy, mają do odegrania w tym spektaklu ważną rolę.
Komentarze