DieRoten.pl
REKLAMA

REKLAMA

Wywiad z Hitzfeldem

fot. DieRoten.pl / własne

Dziś jest już w emerytem, ale gdy był jeszcze aktywnym trenerem w scenie piłkarskiej uznawany był za dżentelmena. W obszernym wywiadzie dla Welt am Sonntag Ottmar Hitzfeld opowiada o powrotach, emocjach podczas meczu i tym, czy mało piwo przed meczem rzeczywiście jest niewskazane.

REKLAMA

Najbardziej niesamowitą rzecz o tym trenerze wyjawił niegdyś grając w FC Bayernie Monachium  Stefan Effenberg, który przyznał, że Ottmar Hitzfeld był źródłem opanowania w drużynie. Bez względu na to, czy Bayern przegrał, czy też wygrał – zawsze był spokojny, godny zaufania, a ze swoimi piłkarzami obchodził się w sposób otwarty.

Każdy, kto widzi Hitzfelda siedzącego na podium ekskluzywnego sklepu z odzieżą dla mężczyzn Pohland w Münster wie, co miał Effenberg na myśli: jest tam pełno ludzi, światła neonów świecą, a Generał ubrany w dwuczęściowy strój odpowiada w spokoju na pytania o piłce nożnej i modzie, jako ambasador marki Camp David sonor.

Nie stwarza problemów, gdy około dziesięcioletni chłopiec prosi go o zdjęcie. „No to komu kibicujesz?”, spytał Hitzfeld czule kładąc swoją dłoń na ramieniu dziecka, w ten sam sposób jak wtedy, gdy rozmawiał ze swoimi zawodnikami. Chłopiec mówi: „Bayernowi.” Hitzfeld odpowiada mu więc: „No to dobrze. Często możesz świętować.” Tak wygląda najwyraźniej fundament do udanej rozmowy.

Welt am Sonntag: „Mistrzostwa Świata zakończyły się już pewien czas temu. Jest Pan rencistą. Spytam wprost: jak się Pan czuje?”
Ottmar Hitzfeld:
„Dziękuję, bardzo dobrze. Zeszła ze mnie presja. Będąc trenerem przed oczami ma się nieustannie kolejny mecz, plany, decyzje co do składu i wszystko z tym związane. Teraz to już przeszłość. Pomaga mi to, że moją decyzję podjąłem już w listopadzie 2013 roku. Mogłem się na tą sytuację przygotować mentalnie. Jestem też ekspertem dla telewizji Sky, mam partnerów reklamowych, gram w golfa, ludzie zapraszają mnie na różne imprezy, podczas których można przyjemnie filozofować o piłce. Może nie jest tak, że mogę robić wszystko co chcę. Jednak nie muszę robić rzeczy, których robić nie chcę. No i mogę przejść się na stadion, bez konieczności wygrania.”

REKLAMA

„Po ostatnim dniu roboczym Pańskiej kariery trenerskiej, po przegranej 0:1 powiedział Pan wobec dziennikarzy, że mecz ukazał wszelkie swoje aspekty, jakie ukryte są w piłce nożnej. Co miał Pan na myśli”
„Z jednej strony doznałem porażki. Jednak mogliśmy wygrać, a w starciu z faworytami to my mieliśmy dwie pierwsze okazje na bramkę. Później doszło do dogrywki, wszystko wskazywało na rzuty karne, późno puściliśmy gola, doznaliśmy więc straty, jednak jako drużyna powróciliśmy i strzałem głową nabiliśmy słupek, po czym rozbrzmiał końcowy gwizdek. Miałem na myśli emocje, które mieszają się do góry nogami. Oto piłka nożna: wszelkie emocje w sekundę mogą zostać pogrzebane, ponieważ mecz rozstrzyga się w sekundę.”

„Na domiar złego krótko przed meczem zmarł Pański brat. Czy doszedł już Pan do momentu, że jest Pan w żałobie?”
„Tak, ale to potrzebuje czasu – a wspomnienia nigdy nie odchodzą. Przed meczem byłem zmuszony odłożyć uczucia na bok. Jednak już w hotelu byłem w żałobie. Gdy czeka cię mecz, to musisz w pełni skoncentrować się na pracy. Dla mnie było to wielkim emocjonalnym wyzwaniem, gdy musiałem się zmierzyć z tą sytuacją.”

„Podczas obiadu przed meczem w ciszy podał Pan każdemu piłkarzowi dłoń. Czy mogę spytać czemu?”
"Dwa dni wcześniej zmarł mój brat, o czym piłkarze dowiedzieli się dzień później z prasy. Nie chciałem, aby tak się stało, bo nie chciałem nikogo obciążać. Nie chciałem też, aby piłkarze podchodzili do mnie w tej sprawie. Zdecydowałem więc, że sam postawię pierwszy krok. Dzięki temu mogliśmy skupić się na meczu.”

REKLAMA

„Gdzie oglądał Pan finał?”
„W domu, w salonie wraz z żoną. Oczywiście kibicowałem Niemcom.”

„Teraz całkiem szczerze: czy nie poczuł Pan kłucia w sercu? Te wszystkie nazwiska: Lahm, Schweinsteiger, Neuer, to mogłaby być Pańska drużyna, ale w 2004 roku zdecydował się Pan odrzucić propozycję przejęcia kadry.”
„Nie. W 2004 roku po sześciu latach spędzonych w Bayernie byłem o krok od syndromu wypalenia. Nie byłbym w stanie podołać temu zadaniu. Brakowało mi siły. Jeśli podłoże zdrowotne nie jest odpowiednie, to niemożliwością jest osiągnięcie jakości. Musiałem odmówić.”

„Czy pamięta Pan, poczym Pan się zorientował, że jest Pan o krok od wypalenia?”
„Najbardziej poprzez to, że nie potrafiłem cieszyć się ze zwycięstw. Myślałem tylko: co za szczęście, że nie przegrywasz. W sporcie wyczynowym adrenalina i motywacja są tak ważne. Pomyślałem sobie: coś z tobą jest nie tak. Cierpiałem tez na bezsenność i bóle pleców, które były skutkiem przemęczenia. Takie coś przeżywają ludzie wykonujący różne zawody. Temat ten jest bardzo powszechny.”

„Pracował Pan zarówno FC Bayernie Monachium jak i Borussi Dortmund, czyli najlepszych klubach niemieckich ostatnich lat, w których presja jest największa. Pan jednak zawsze był uznawany za osobę opanowaną: jak Pan to robił?”
„Trzeba pozostać wiernym samemu sobie. Przecież dostaję wypłatę za wypełnienie polecenia. W klubie stawia się takie wymagania i należy im sprostać. Jednak bezsprzecznie przerwa była niezbędna. Trzeba być szczerym wobec siebie i nie przeceniać własnych możliwości.”

„Gdy w roku 1991 przeszedł Pan ze Szwajcarii do Niemiec, to rozpoczął się nowy rozdział w historii mediów: prywatna telewizja przejęła w 1988 roku prawa do transmisji rozgrywek i przez 90 minut obserwowała trenerów przy linii bocznej, nie chcą przegapić żadnych z ukazanych  na twarzy emocji. Czy było to dla Pana ciężkie?”
„Musiałem się przestawić. W Szwajcarii panował większy spokój. Gdy jedna kamera zostaje skierowana wyłącznie na trenera, zapisując każdy jego ruch, to kosztuje to oczywiście wiele sił.”

REKLAMA

„Prowadzi Pan seminaria dotyczące budowania drużyny. Jak przy tak wysokich wymaganiach można zbudować drużynę radzącą sobie z obciążeniem? „
„Składa się na to wiele czynników, jednak z założenia chodzi o zespolenie różnych charakterów. W piłce nożnej występuje tak wiele typów graczy: artyści, przecinaki, specjaliści w obronie, napastnicy, oraz ci, co strzelają bramki. Trzeba odnaleźć odpowiednią mieszankę. Nie można też mieć pod sobą za dużo ciężkich charakterów. Trzeba czuć: kto pasuje do mojej drużyny? Duch drużyny jest decydujący, ale powstaje jedynie, gdy wszyscy mają odczucie: mogę polegać na drugim piłkarzu. Muszę nad tym codziennie jako trener pracować.”

„Czy istnieją piłkarze, których zawsze potrzeba?”
„Zawsze potrzebne są wszystkie typy. Jeśli w zespole masz tylko piłkarzy potrafiących dużo biegać, to nie zaskoczysz przeciwnika. Jeśli masz samych artystów, to możesz czarować, ale nie odniesiesz sukcesu.”

„Jednak jak można zespolić te różne osobowości?”
„Myślę, że to musi ukazać trener. Prawość zawsze była dla mnie ważna, chciałem być wzorem dla drużyny. Myślę, że wraca do nas to, co zainwestujemy. Wiele pracowałem z zaufaniem i stworzyłem możliwości, aby identyfikować się z zespołem. Zawsze należy liczyć na takie wartości jak uczciwość i otwartość. Wówczas mówimy o rzeczywistym sporcie drużynowym.

„Pana wielcy „Aggressivleader” jak Matthias Sammer, Stefan Effenberg czy Oliver Kahn uchodzili raczej za ciężkie osobowości.”
„Dla mnie w głębi duszy byli to dobrzy ludzie. Jeśli masz dobry charakter, gdy jesteś uczciwy, to możesz czasem być agresywny i odezwać się głośno. Lubiłem pracować z wyszczekanymi piłkarzami, którzy nie bali się zadawać dociekliwych pytań. Dzięki temu w drużynach też się coś rozwija. Zawsze miałem dobre stosunki ze wszystkimi piłkarzami i nikogo nie musiałem zwalniać tylko dlatego, ż nie potrafiłem się z dogadać.”

„Z sukcesem: jest Pan człowiekiem zwycięstwa. Jednak w 1999 roku przeżył Pan ojca wszelkich porażek – przeciwko Manchesterowi w finale Ligi Mistrzów, tracąc dwie bramki w doliczonym czasie gry. Czy jest Pan w stanie oglądać ten mecz, gdy gdziekolwiek puszczany jest w telewizji?”
„Tak, daję radę. To jest częścią  piłki nożnej i pracy trenera, że musisz sobie radzić nawet z gorzkimi porażkami, a nie jedynie świętować zwycięstwa.”

„Co trzeba zrobić, aby po takiej porażce utrzymać drużynę i dwa lata później wygrać Ligę Mistrzów?”
„Po porażce przeprowadziłem najdłuższe posiedzenie z drużyną w całej mojej karierze. Zadałem pytanie o charakter piłkarzy: mamy się wzajemnie obarczać winą, czy trzymać się razem. To było wielkim sprawdzianem. Chodziło o to, czy możemy wyciągnąć wnioski z porażki. Chodzi o to, abyśmy nie rozpaczali sami nad swoim losem, w końcu popełniliśmy błędy. Oczywiście w 1999 roku nie wiedziałem jeszcze, czy za dwa lata wygramy, ale byłem przekonany, że jesteśmy na to wystarczająco dobrzy. To przekazywałem piłkarzom. Więc: trzeba być krytycznym, ale drużynie trzeba dodawać otuchy i wypełniać ją wiarą w siebie.”

„Jako trener i piłkarz tkwił Pan w biznesie piłkarskim przed dziesięciolecia. Według legendy pod koniec lat 70tych trener Brian Clough poszedł ze swoją drużyną Nottingham Forest przed finałem meczu Pucharu Mistrzów Krajowych w Monachium na piwo w Hofbräuhaus. Dlaczego takie coś jest dziś nie do pomyślenia?
„Ponieważ wszystko jest bardziej profesjonalne i wiele rzeczy jest przypisywane jako słabość. Piwo przeddzień meczu nie byłoby problemem, jednak postrzegane byłoby jako niepoważne. Media są bardzo krytyczne. Nie wolno sobie na nic coś pozwolić.”

„Mniej więcej z okresu akcji w barze z Cloughsem pochodzi analiza gry Horsta Hrubeschsa: ‘Manni dośrodkował, ja główka, gol.’ Trenerzy nie rozmawiali wówczas zbyt dużo o taktyce. Dziś przed MŚ Joachim Löw w wywiadach na kilka stron opowiadał o systemie gry oraz sposobie biegania piłkarzy. Czy to możliwe, że rozmowy o piłce uległy całkowitej przemianie?”
„Jestem zdania, że nowoczesna piłka nie skrywa już tajemnic. Drużyny mają do dyspozycji różne systemy gry, które każdy zna. Dzisiejsze pokolenie piłkarzy jest tak wyszkolone, że potrafi bardzo szybko reagować na najróżniejsze sytuacje na boisku. Niemiecka drużyna jest najczęściej faworytem, tak więc to ona musi rozgrywać. To stwarza przeciwnikom szansę na kontrę. Nie jest więc ciężko rozmawiać o własnej taktyce. „

„Jednak wszędzie mawia się, że piłka stała się bardziej taktyczna.”
„Przede wszystkim w szerokiej publice po prostu więcej o tym dyskutujemy. Dziennikarze też są lepiej wykształceni i bardziej zajmują się tymi zagadnieniami. Dziś wszystko jest mierzone: ilość niecelnych podań, posiadanie piłki, przebiegnięty dystans - wszystko stało się przejrzyste. Nic nie pozostaje we własnych czterech ścianach. Z drugiej zaś strony oznacza to też, że dużo więcej ludzi interesuje się piłką i ma fachową wiedzę.”

„Jeśli dokona Pan podsumowania Pańskiej kariery, od czasy gdy był Pan piłkarzem: co Pana zdaniem najbardziej się zmieniło?”
„Niewiarygodnie wiele. Opieka nad piłkarzami, liczba treningów, przygotowania, osiągnięcia, wartości fizyczne, niczego nie można już porównywać. Później mamy marketing, który kiedyś był raczej skromny. Zawsze były wielkie stadiony, ale zwiększył się komfort. Są miejsca dla VIPów, jest wielki udział sponsorów, a piłka stała się wielką marką, co widać po obrotach FIFA.”

„Czy jest też coś, co pozostało?”
„Na pewno to, że najlepsza jakość gry można osiągnąć, jeśli dobrze funkcjonuje duch drużyny. Po wszystkim co się słyszy i czyta, można uznać, że Jogiemu Löwowi nieźle to wyszło. Można mu za to tylko pogratulować.

„Panie Hitzfeld, gdyby dziś podszedł do Pana mężczyzna, który właśnie zakończył karierę piłkarską, miał ukończone studia z matematyki i powiedziałby: ‘chcę zostać trenerem’. Co by mu Pan poradził?”
„Życzyłbym mu wszystkiego dobrego. (śmiech). Może już sobie wyliczyć, jakie jest prawdopodobieństwo, że trafi do klubu z Bundesligi.

Źródło:
kornkage

Komentarze

REKLAMA
Trwa wczytywanie komentarzy...