Prezydent Bayernu Monachium Karl Hopfner ma nadzieję, ze stosunki z BVB staną się normalne. Jeszcze nie złożono oferty za Marco Reusa, Pep Guardiola ma przedłużyć swój kontrakt, a Uli Hoeneß otrzyma nową pracę.
Jest on nowym Hoeneßem – przynajmniej pod względem zajmowanego stanowiska w klubie. Od maja pełni funkcję Prezydenta FC Bayernu Monachium, a od września również Szefa Rady Nadzorczej. Wcześniej ten 62latek był odpowiedzialny za finanse rekordowego mistrza Niemiec. W opinii publicznej co rusz prezentuje się go jako „zapchajdziurę” do chwili, aż z więzienia wyjdzie jego poprzednik. Dlaczego Karl Hopfner nie podziela tego zdania i sądzi, że w najbliższych latach jego FCB stanie się globalnie największym klubem postanowił zdradzić gazecie WELT.
Welt am Sonntag: Bayern Monachium już awansował do 1/8 finału Ligi Mistrzów, w Pucharze Niemiec już jest w najlepszej szesnastce, a z kolei w Bundeslidze zajmuje miejsce na szczycie. Czy jest Pan szczęśliwym Prezydentem?
Karl Hopfner: Gdybym nie był zadowolony z wynikami naszej drużyny, to coś musiałoby być ze mną nie tak. Bycie na pierwszym miejscu w grupie LM po czwartej kolejce to kamień milowy. Jeśli dodatkowo uda nam się zakończyć rundę jesienną jako lider, to wszystko będzie super.
Czy podziela Pan zdanie krytyków, że za sprawą dominacji Bayernu i kryzysu BVB Bundesliga stanie się nudna?
Bundesliga nie będzie nudna. Po pierwsze mamy walkę o utrzymanie oraz o grę w Lidze Europy i Lidze Mistrzów, co roku daje wiele emocji. Po drugie nikt nie zrzędził na brak emocji, gdy kilka lat temu to Borussia nas wyprzedzała. Musieliśmy dwa lata z rzędu gratulować im wygranej. Dlatego też przesadą było, jeśli byśmy powiedzieli: na litość Boską, uciekliśmy konkurencji!
Czy jest Pan Prezydentem najbogatszego klubu świata?
Powiem, że jesteśmy dobrze ustawieni. Decydujące przy tym jest: sami wszystko wypracowaliśmy. To, co osiągnęliśmy zainwestowaliśmy w klub i dzięki zwiększeniu kapitału stworzyliśmy bardzo dobrą podstawę. Allianz Arena została praktycznie spłacona, chociaż pierwotnie miało to nastąpić dopiero za 25 lat.
Według statystyki Benfica Lizbona była w 2013 roku jedynym klubem na świecie, który miał więcej członków od Bayernu Monachium. Czy w międzyczasie klub stał się największym na świecie?
Problemem przy odpowiedzi na te pytanie jest jasne wykazanie liczby członków. Krążą różne opinie na temat tego, czy Benfica dolicza osoby zrzeszone w fanklubach do tych cyfr, czy też nie. Możliwe, że do corocznego zgromadzenia, do 28 listopada, uda nam się to wyjaśnić.
Czy w Bayernie istnieje potencjał do poprawy?
Dzięsięć lat temu nie mieliśmy nawet dwustu milionów obrotu. W roku 1986 świętowaliśmy zrzeszenie dziesięciotysięcznego członka klubu. W międzyczasie osiągamy obrót rzędu pięciuset milionów i liczbę członków na poziomie znacznie przekraczającym dwieście tysięcy. W związku z tym nigdy nie powinniśmy ustalać granic. Na arenie narodowej stworzyliśmy siłę, która szuka sobie równych. Międzynarodowo chcemy być jeszcze bardziej rozpoznawalni. Tu mamy pole do poprawy, w szczególności w zestawieniu z klubami z Premier League bądź z Hiszpanii. Nie chodzi tu jedynie o obozy treningowe i podróże zagraniczne, ale i o sukcesywność.
W ostatnim czasie nie było rozmów z kierownictwem Borussi Dortmund. Panuje epoka lodowcowa. Szef BVB Hans-Joachim Watzke zarzucił Karl-Heinzowi Rummenigge podczas programu „Doppelpass” na Sport1 hipokryzję.
Słowo hipokryzja padło ze złych ust. Nie możemy zapomnieć, jak wszystko się zaczęło, a mianowicie atakiem Pana Watzke na Uliego Hoeneßa,o którym teraz mówi, ze chciałby, aby wrócił. Uli mówił wówczas o fakcie, że pożyczaliśmy BVB pieniądze. Zaczął wszystko wypowiedziami o fałszywych stawkach procentowych i wypowiedzią, że Uli Hoeneß nie jest matką Teresą z Kalkuty. Nie uważam, aby przekręcanie tego i nazywanie Rummenigge hipokrytą było obecnie w porządku.
Czy denerwuje Pana zachowanie Pana Watzke?
Oczywiście. Za każdym razem, gdy obiektem ataków staje się FC Bayern ustawię się w pierwszym rzędzie i będę go bronił. Musimy też umieć się bronić. Uważam, że teraz ta cała sytuacja staje się zbędna. Uważam, że nie musimy wspólnie jeździć na urlop czy też dla pozoru jeść razem obiad przed meczem. Jednak podanie sobie dłoni na dzień dobry nie byłoby czymś złym. Tak zrobiliśmy podczas finału Pucharu Niemiec. Ostatnio rękę podali nam działacze BVB, ale nie uczynił tego pan Watzke. Szkoda, bo normalne stosunki powinny być możliwe.
Watzke oburzył się tym, że Rummenigge upublicznił pewne szczegóły z umowy Marco Reusa.
W branży ta suma krąży od dawna. Wielu przed nim mniej lub bardziej otwarcie o tym wspominało. To jest znane. Poza tym, pan Rummenigge i FC Bayern nie są odpowiedzialni za to, że w kontrakt Marco Reusa wpisana została klauzula.
Jak bardzo życzy sobie Pan, żeby Reus latem zdecydował się na Bayern?
Żeby tak się stało, najpierw musielibyśmy złożyć ofertę.
Tak się nie stało?
O tym najpierw musiałby zdecydować Zarząd, a następnie powiadomić Radę Nadzorczą.
Gwiazdy pokroju Leo Messiego mają wpisane w umowę kwoty rzędu setek milionów euro. Czy przy transferach istnieje finansowa granica, powyżej której powiedziałby Pan „nie ze mną te numery”?
Jeśli gospodarczo pasuje to do naszych planów, to wiele staje się możliwe. Moim zdaniem ogólnie ustalanie sum jest bez sensu. Nie dokonamy jednak transferu, który dla FC Bayernu oznaczałby harakiri.
Żaden z piłkarzy FC Bayernu nie znalazł się w kadrze drużyny narodowej U19, która latam zdobyła Mistrzostwo Europy. Jak wygląda sprawa z pracą z młodzieżą w Pańskim klubie?
Ogólnie rzecz biorąc: w naszym składzie mamy Lahma, Müllera oraz Schweisteigera, dodatkowo jeszcze Alabę, Badstubera oraz Hojbjerga, czyli sześciu piłkarzy pochodzących z naszej szkółki. Aktualnie parę spraw należałoby poprawić. Z drugiej strony chciałbym wstawić się za osoby pracujące z młodzieżą. Będą się trafiały roczniki, które nie dadzą nam piłkarzy klasy światowej.
Ten projekt znajduje się pod skrzydłami Zarządu do spraw sportowych, za który odpowiada Matthias Sammer, którego kontrakt wygasa w lipcu 2015 roku. Czy podczas zgromadzenia ogłoszone zostanie, że jego kontakt został przedłużony?
Ten temat nie jest podpięty do żadnego zgromadzenia. Z Matthiasem Sammerem przeprowadziliśmy owocne rozmowy.
Czy życzy sobie Pan, żeby Pep Guardiola przedłużył swój kontakt powyżej 2016 roku?
Ucieszyłbym się, gdyby Guardiola został w Bayernie na długo.
Jak wygląda Bayern Pańskiej wizji po roku 2018?
W kwestiach międzynarodowej rozpoznawalności i budowy marki chcemy zbliżyć się do klubów angielskich. Chcemy też podtrzymać sportowy sukces ostatnich lat.
Czy jest Pan w stanie sobie wyobrazić, że wówczas będzie Pan wciąż Prezydentem, czy raczej wówczas powróci Uli Hoeneß?
Nie zastanawiałem się nad tym wcale. Członkowie wybrali mnie i moich kolegów z prezydium do roku 2016. Koncentrujemy się na tym okresie. Co będzie dalej, pozostaje decyzją członków.
Hoeneß w najbliższym czasie ma znów pracować dla FC Bayernu.
Zakładamy, że w chwili gdy będzie mógł opuszczać za dnia zakład karny, zacznie pracować w dziale młodzieży.
Sammer przyznaje, że wielokrotnie zastanawiał się, jak zdecydowałby w danej chwili Uli Hoeneß. Czy ma Pan podobnie?
Myślę, że każdy w klubie ma podobnie. Jeśli pracowało się z kimś przeszło trzydzieści lat, to wówczas wie się, jak dana osoba myśli. Wydaje mi się, że jest to normalne.
Komentarze