11.10.2013 – tę datę zapamięta jedynie kilku, najbardziej zagorzałych kibiców Bayernu. To, co tego dnia się wydarzyło, zapamiętają prawie wszyscy. Po dwóch latach oczekiwań, swoją premierę miała pierwsza książka o Bayernie Monachium w Polsce! Czy te określenie jest jednak poprawne? Zapewne jedynie po części. „Drobna różnica. Czyli jak zostać piłkarzem” to autobiografia Philippa Lahma, która w swej dużej części dotyczy nie klubu, a reprezentacji. Ci, którzy utożsamiają Lahma jedynie z byciem kapitanem Bayernu, a pomijają jego wyczyny w Die Mannschaft, będą zawiedzeni. Ci, którzy oczekiwali dobrej książki o piłkarzu będą zachwyceni. Wspaniałe opisy turniejów dają wgląd w specyfikę piłki nożnej na najwyższym poziomie i pokazują właśnie te drobne różnice, które determinują pojęcie sukcesu i porażki.
Autobiografia Philippa Lahma pokazuje, jak młody gracz, mający około 20 lat debiutuje w Reprezentacji swego kraju, stając się od razu nieodłączną jej częścią. 15.10.2013 kapitan najlepszej drużyny klubowej świata zrówna się pod względem ilości rozegranych spotkań w reprezentacji z najwybitniejszym niemieckim piłkarzem wszechczasów – Franzem Beckenbauerem. Specjalnie z tej okazji DFB (Niemiecki Związek Piłki Nożnej) postanowił porozmawiać z Kaiserem o swoim następy w roli lidera, o tym dlaczego Lahm od tak dawna gra na wysokim poziomie, o jego szansach na pobiecie rekordu Lothara Matthäusa oraz o jego własnym debiucie w Die Mannschaft - właśnie przeciwko Szwecji.
DFB.de – Szwecja, Sztokholm / Solna, Stadion Rasunda, Kwalifikacje MŚ – Czy to nie brzmi znajomo?
Franz Beckenbauer –Oczywiście. Tam w 1965 roku debiutowałem w reprezentacji. Nie zapomniałem o tym.
Czy dlatego, że pierwszego razu nigdy się nie zapomina?
Przede wszystkim dlatego, że ten mecz był szczególny i niezmiernie ważny w mojej karierze. Musieliśmy koniecznie zwyciężyć, aby móc zakwalifikować się ma MŚ 1966. Bogu dzięki wrócił wtedy do gry Uwe Seeler, zdobywając gola na 2:1. Dla mnie w tej sposób otworzyła się droga na arenę międzynarodową, na której w Anglii dane było mi zadebiutować.
To właśnie tak rozbłysła Pana gwiazda. Czy był Pan zaskoczony, że Helmut Schön powołał Pana chwilę po Pańskich 20 urodzinach, po tym, jak zagrał Pan w lidze sześć spotkań dla Bayernu, który wówczas powrócił do Bundesligi? Od razu był Pan w pierwszej „11stce”.
Wykazał się wielką odwagą, gdy zaufał mi w tak ważnym momencie. Nie byłem przecież jedynym debiutantem. Peter Grosser również debiutował. Rudi Brunnnenmeier rozegrał raptem drugie spotkanie. Podobnie Horst Höttges i Eia Krämer nie mieli wielu meczów na koncie. W połączeniu w doświadczonymi piłkarzami, począwszy od Hansa Tilkowskiego w bramce w Sztokholmie zagraliśmy ciekawą mieszanką. Helmut Schön zrobił w tym meczu wszystko jak należy.
Jakie wspomnienie pozostało najbardziej żywe z debiutu przeciwko Szwecji?
to, że mogłeś się zestawić z już ukształtowanymi piłkarzami którymi byli Horst Szymaniak, Uwe Seeler, Karl-Heinz Schnellinger czy też Willi Schulz. Oni za każdym razem dawali Ci poczucie wsparcia, które jest niezbędne szczególnie, gdy debiutujesz podczas meczu na wyjeździe.
We wtorek Philipp Lahm rozegra właśnie przeciwko Szwecji swój 103 mecz dla reprezentacji Niemiec. W ten sposób w „Klubie 100” zrówna się z Panem. Piękna historia dwóch Bawarskich idoli piłkarskich. Zgadza się?
Rzeczywiście jest to niezwykłe. Philippowi mogę na pewno gratulować faktu, ze rozegrał już ponad 100 spotkań. Jasne jest, ze teraz rozgrywa się więcej meczów narodowych niż za moich czasów. Jednak awans do „Klubu 100” Philipp zawdzięcza swojej szczególnej grze. Tą lekkością w nogach, tym sokolim okiem na boisku, tym przeglądem pola i tą inteligencją o wiele rzadziej niż inni piłkarze zdarza mu się łapać kontuzje.
103 mecze – jaki obraz prezentuje taki piłkarz i jakim wzorem jest tu Pan?
Philipp Lahm utożsamia wszystko, co pozwala piłkarzowi osiągnąć tę wysoką liczbę meczów. Ta liczba oznacza ciągłość, która prezentowana jest głównie w klubie. To gra tam daje szansę na powołanie. Dziś wcale nie jest łatwo trafić do kręgu drużyny narodowej. Wybór wspaniałych piłkarzy jest ogromny, ponieważ sam poziom prezentowanej gry jest bardzo wysoki. Innymi słowy, musisz być kimś wyjątkowym, aby dostać powołanie.
A następnie?
Później jest już łatwiej. Gdy raz wedrzesz się do reprezentacji utrzymując się w niej, to osiągnięciu 100 meczy staje się łatwiejsze. Wcześniej było to praktycznie niemożliwe, bo spotkań było niej. W latach 60tych czy 70 rozgrywano około 10 spotkań rocznie. Dziś, przede wszystkich podczas turniejów, możliwe jest nawet 15 spotkań. Ja miałem to szczęście, że podczas 12 letniej przygody z reprezentacją rozegrałem praktycznie wszystkie spotkania. Szczęście to można zinterpretować jako brak kontuzji i stała formę w klubie.
Dlatego też wybitni piłkarze, tacy jak Michael Ballack (98) czy Karl-Heinz Rummenigge (95) polegli o krok przed liczbą 100.
Dokładnie. Dlatego też w przypadku Philippa Lahma za szczególnie uważam, ze podniósł się po takiech problemach jakie miał w 2005 roku (przyp. KoRn - w książce poświęcono temu cały rozdział: 4 – co najmniej pięć miesięcy przerwy ). W reprezentacji zadebiutował w 2004 roku, a rok później nie rozegrał ani jednego meczu dla Die Mannschaft z powodu kontuzji. W jego powrocie na pewno pomogły mu jego warunki fizyczne. Czym zwinniejszy i lżejszy jesteś, tym szybciej możesz wrócić do siebie.
Jakie mocne strony posiada i jakie założenia spełnia, aby móc zagrać tak długo tak takim poziomie.
Z cała pewnością jest to wszechstronność i inteligencja na boisku. Philipp Lahm jest wzorem i wszechstronnym talentem. Wystarczy jedynie spojrzeć, jak wspaniale gra obecnie na środku pomocy. Do tego ta stałość w grze. Nie znam drugiego piłkarza, który podobnie jak od tak wielu lat grał na wysokim poziomie. Ani jednego! Bez wątpienia i u niego można zauważyć wahania formy. One są jednak niewielkie i jedynie fachowcy mogą je dostrzec.
Czy tą wyjątkową Karierę tego piłkarza można było przewidzieć już podczas jego debiutu?
Oczywiście, że nie. On wówczas był podobnie jak ja 20latkie, mającym tylko kilka spotkań w lidze na koncie. Jest jedynie kilku piłkarzy, którym z miejsca można przewidzieć taka karierę. Tak było z Pele czy Johanem Cruyffem. Philipp, w porównaniu z nimi, nie jest piłkarzem spektakularnym wizualnie i nie jest tez napastnikiem. Jego mocne strony, jego jakość gry jest jego wywarzeniem we wszystkich aspektach gry. Nie widać w nim słabych stron. On nigdy nie gra źle. Dzięki jego wszechstronności nie ważne jest gdzie gra. Jedyną pozycją na boisku, na której nie mógłby grać, to bramka. Jest na to za mały (śmiech).
Patrząc na tę nieustanną grę trzeba jeszcze pokreślić, ze wszystkie swoje mecze w reprezentacji rozpoczynał w pierwszej 11stce. Podobną rzecz osiągnął tylko Pan i Jürgen Kohler. Czy cieszy się on w swoich byłych selekcjonerów wyjątkowym szacunkiem?
Oczywiście, bo zarówno najpierw Rudi Völler, później Jürgen Klinsamann i teraz Jogi Löw wiedzieli i wiedzą, za co go należy cenić. Zawsze można było i będzie można polegać na jego niezawodności i woli dążenia do celu. Z drugiej strony po nim widać, ze gra w reprezentacji go cieszy. Pewnie i dlatego, że wszystko tam współgra, a Jogi Löw wykonuje swoją pracę wyśmienicie.
Bycie kapitanem jest kolejną rzeczą, która Panów łaczy. Jak pełni on tę rolę w prórównaniu z Panem?
On jest liderem, liderem z prawdziwego zdarzenia, który wolą walki i grą się wyróżnia. Jak już mówiłem, jest idolem. Możliwe, że będąc kapitanem byłem głośniejszy i mniej przyjemny.
Jak opisałby Pan styl dowództwa Lahma w drużynie?
Stać się i pozostać kapitanem w reprezentacji możesz jedynie poprzez długotrwałą jakość gry. Philipp nie zachwyca na boisku wielkimi gestami, głośnymi słowami, ale jako kapitan i tak ma siłę przebicia. Mały człowiek z wielką osobowością, którą broni i usprawiedliwia jakością gry. W porównaniu z jakością gry kiedyś, a teraz widać, choćby patrząc na ławkę z równowartościowymi zmiennikami, nie jest łatwe.
Jaki mecz reprezentacyjny Lahma pozostał Panu najbardziej w pamięci.
Philipp Lahm szczególnie w meczach reprezentacji gra dobrze albo bardzo dobrze, przez co żadno spotkanie nie pozostało mi szczególnie w pamięci. Niezapomniany jest oczywiście mecz otwarcia MŚ 2006 w Monachium z Kostaryką. Wszyscy z komitetu organizacyjnego liczyliśmy na dobry naszej drużyny. Swoją wspaniałą bramką Philipp Lahm przełamał lody i pomógł w tym, że ten turniej sportowo i nastrojowo przebiegł tak wspaniale. (przyp. Korn - w książce poświęcono temu cały rozdział: 11 – jakie to świetne…)
Są Panowie graczami defensywnymi, przez co widać pomiędzy wami niezliczone zbieżności…
Przy czym ja grałem bardziej na środku, a on na boku. Patrzę na siebie trochę inaczej. Jednak Philipp też idzie do przodu i jest piłkarzem, do którego można dogrywać i który włącza do gry piłkarzy ofensywnych zapewniając posiadanie piłki. Jeśli teraz się zastanowię, to rzeczywiście są pomiędzy nami zbieżności w stylu gry. Teraz, gdy w Bayernie gra na środku jest to szczególnie widoczne.
Czy wierzy Pan w to, że Lahm zostanie rekordowym reprezentantem Niemiec?
Philipp Lahm może spoglądać na wspaniałą karierę zarówno w klubie jak i w reprezentacji. Jednak mając 29 lat ma przed sobą wiele spotkań. Wierzę, że w przeciągu najbliższych czterech lat zostanie rekordowym reprezentantem Niemiec. Jeśli komuś ma się udać wyprzedzić 150 spotkań Lothama, to będzie to Philipp. Oczywiście Klose ma też szansę mając 130 spotkań. Ma on jednak 35 lat i nie wiemy, czy po MŚ w Brazylii będzie dalej grał. Moim zdaniem Philipp kiedyś będzie rekordowym reprezentantem Niemiec. Wierzę, że go na to stać.
Podczas Pańskiego debiutu w 1965 roku stawka była wysoka. Ekipa Löwa ma już jednak pewien awans. Czy na stadionie Rasunda stawką jest jedynie prestiż?
Mam nadzieję, ze nasza drużyna pozostanie skoncentrowana chcąc grać o zwycięstwo. Miałem nadzieję, że moim biednym Austriakom umożliwiliby awans, jednak to zostało przesądzone w piątek, na cztery minuty przed końcem spotkania.
W przeciwieństwie do Pana u Lahma brakuje jeszcze koronacji jako gracza „Klubu 100”.
Z Bayernem zdobył wszystko. Dzięki jego grze podczas ME czy MŚ reprezentacja nie osiągnęła sukcesu. W Brazylii podjęta zostanie kolejna próba. Szansę na sukces oceniam bardzo wysoko. Jeśli za rok turniej wygra drużyna z Europy, to nie będą to obrońcy tytułu – Hiszpanie. Będzie to nasza reprezentacja, która wówczas będzie u szczytu rozwoju. Prowadzić ją będzie silny kapitan – Philipp Lahm.
Wywiad przeprowadził Wolfgang Tobian, przetłumaczył Michał Jeziorny
Komentarze