DieRoten.pl
REKLAMA

REKLAMA

10:2 w dwumeczu! Bayern miażdży Arsenal

fot. Ł. Skwiot

Stało się! Bayern Monachium po raz szósty z rzędu awansował do najlepszej ósemki Ligi Mistrzów. Ostatecznie podopieczni Carlo Ancelottiego rozbili w rewanżowym spotkaniu Arsenal 5:1.

W meczu rewanżowym 1/8 finału Ligi Mistrzów Bayern pokonał dzisiejszego wieczoru Arsenal 5:1. Bramki dla klubu ze stolicy Bawarii zdobywali kolejno Robert Lewandowski, Arjen Robben, Douglas Costa oraz dwukrotnie Arturo Vidal. Z kolei dla zespołu prowadzonego przez Arsene'a Wengera jedyną bramkę zdobył Theo Walcott.

REKLAMA

Choć "Bawarczycy" rozbili swoich rywali 5:1 po raz trzeci z rzędu, to o pierwszej połowie potyczki w stolicy Anglii każdy z nas chciałby jak najszybciej zapomnieć. Prawdziwą kanonadę strzelecką mogliśmy podziwiać w drugiej części spotkania, po tym jak czerwoną kartkę ujrzał Laurent Koscielny.

Do akcji mistrzowie Niemiec wracają już w najbliższą sobotę, kiedy to w ramach 24. kolejki Bundesligi przyjdzie im się zmierzyć z Eintrachtem Frankfurt, którego trenerem jest doskonale nam znany Robert Kovac.

Robbery od samego początku

W porównaniu do poprzedniego ligowego starcia z Kolonią Carlo Ancelotii zdecydował się dokonać łącznie pięciu zmian. Do wyjściowej jedenastki powrócił między innymi Franck Ribery czy Arjen Robben.

REKLAMA

Na ławce znalazł się natomiast Douglas Costa oraz Kingsley Coman, czyli dwójka, która w ubiegłą sobotę napędzała grę "Bawarczyków" na obu skrzydłach. W kadrze meczowej zabrakło Jerome'a Boatenga (brak gotowości) oraz Philippa Lahma (zawieszenie za żółte kartki).

Podobnie jak w ubiegłą środę w potyczce z Kolonią włoski trener "Dumy Bawarii" zdecydował się zagrać w systemie 4-2-3-1, tym razem z Thiago ustawionym za plecami Roberta Lewandowskiego.

Oprócz wspomnianej dwójki na ławce znaleźli się jeszcze tacy zawodnicy jak Sven Ulreich, Juan Bernat, Thomas Mueller, Joshua Kimmich oraz Renato Sanches. Bayern zaczął więc spotkanie w następującym ustawieniu: Manuel Neuer w bramce, David Alaba, Javi Martinez, Mats Hummels oraz Rafinha.

REKLAMA

Parę środkowych pomocników tworzył duet Xabi Alonso oraz Arturo Vidal, podczas gdy na skrzydłach wystąpił Franck Ribery (lewa strona) oraz Arjen Robben (prawa strona). Jak zwykle najwyżej ustawiony został Robert Lewandowski, zaś za jego plecami mogliśmy podziwiać grę Thiago Alcantary.

Połowa o której każdy chciałby zapomnieć

Zaraz po gwizdku greckiego arbitra podopieczni Carlo Ancelottiego w swoim stylu starali się zdominować swoich rywali, jednakże wysoki i agresywny pressing "Kanonierów" znacznie utrudniał to zadanie "Bawarczykom", którzy popełniali wiele błędów i tracili piłkę na własnej połowie.

Po szybkiej wymianie ciosów gospodarze wzięli się w garść i już w 11. minucie Arsenal mógł wyjść na prowadzenie, jednakże w porę zareagował Manuel Neuer, który nie bez powodu określany jest mianem "Libero". Chwilę później ponownie zagotowało się pod bramkę FCB, lecz tym razem monachijczyków uratował słupek − na bramkę uderzał Giroud.

Na pierwszą bramkę 50,000 widzów zgromadzonych na Emirates Stadium musiało czekać do 20. minuty. Theo Walcott niczym z armaty huknął na bramkę Manuela Neuera, który był bez szans. Dodatkowej urody tej bramce dodaje fakt, iż Anglik trafił do siatki z bardzo ostrego kąta.

Zdobyta bramka sprawiła, że kibice "Kanonierów" wpadli w ogromną euforię, która niosła się przez cały stadion, jednakże do ewentualnego awansu podopieczni Arsene'a Wengera potrzebowali jeszcze 3 bramek… Bayern bardzo szybko próbował zareagować na utratę bramki, lecz po kilku nieudanych akcjach do głosu ponownie doszli gospodarze, którzy stale nacierali i sprawiali "Bawarczykom" mnóstwo problemów.

W 38. minucie spotkania Lewandowski mógł wyrównać, po tym jak został idealnie obsłużony przez Arjena Robbena. Niestety najlepszy strzelec Bayernu nie trafił czysto w piłkę w sytuacji sam na sam i kibice mistrza Niemiec musieli obejść się smakiem.

Déjà vu sprzed trzech tygodni

Zaraz po wznowieniu gry przez Anastasiosa Sidiropoulosa mogliśmy gołym okiem zauważyć, że Arsenal wziął sobie do serca ostatni pogrom na Allianz Arenie i chciał za wszelką cenę odrobić straty − już w 48. minucie Giroud mógł podwyższyć na 2:0, lecz szczęśliwie dla "Dumy Bawarii" futbolówka przeleciała nad poprzeczką.

Monachijczycy bardzo szybko odpowiedzieli na atak "Kanonierów", gdyż już kilkadziesiąt sekund później piłka znalazła się w siatce, lecz sędzia dopatrzył się spalonego Matsa Hummelsa. W 53. minucie rywalizacji kibice Arsenalu załamali się, po tym jak grecki arbiter podyktował rzut karny na korzyść Bayernu.

Jakby tego było mało z boiska wyleciał Koscielny, który najpierw ujrzał żółtą kartkę, zaś chwilę później sędzia zmienił decyzję i pokazał Francuzowi czerwoną kartkę. Do jedenastki podszedł etatowy wykonawca, czyli Robert Leawndowski. Polak bez najmniejszych problemów wpakował piłkę do bramki i zapewnił swojej drużynie awans do kolejnej rundy.

Zaledwie kilka minut wystarczyło, aby mistrzowie Niemiec złapali wiatr w żagle i odmienili losy spotkania. Podopieczni Carlo Ancelottiego nie zamierzali spocząć na laurach i poszli za ciosem chcąc wykorzystać osłabiony Arsenal Londyn.

Bawarski walec wkracza do akcji!

Z minuty na minutę zawodnicy "Die Roten" podkręcali tempo i bardzo często gościli pod bramka "Kanonierów", którzy po stracie swojego kapitana byli bezradni i podobnie jak Bayern w pierwszej połowie popełniali masę niepotrzebnych błędów.

Nie trzeba było czekać zbyt długo, aż "Bawarczycy" wykorzystają bezradność Anglików, albowiem w 68. minucie Arjen Robben wykorzystał błąd defensora AFC i zdobył bramkę na 2:1 w sytuacji sam na sam.  Chwilę później kolejne bramki mógł dołożyć Robert Lewandowski, jednakże najpierw nasz rodak trafił w słupek, po czym w dogodnej sytuacji zbyt mocno wypuścił sobie futbolówkę.

Na dwanaście minut przed końcem spotkania podopieczni Carlo Ancelottiego przeprowadzili wzorową kontrę − Douglas Costa po indywidualnym rajdzie postanowił spróbować szczęścia i w przepięknym stylu niczym Arjen Robben podwyższył prowadzenie na 3:1. Kiedy wydawało się, że już po meczu, do głosu doszedł Arturo Vidal.

Fatalnie spisująca się obrona Arsenalu od momentu wyrzucenia Koscielnego została ponownie ukarana. Tym razem katem "Kanonierów" okazał się Arturo Vidal, który najpierw pokonał Ospinę w 80. minucie w sytuacji sam na sam, zaś kilka minut później wykorzystał dogranie Douglasa Costy i wpakował piłkę do pustej bramki (trafienie łudząco przypominające trafienie Davida Alaby sprzed 3 tygodni).

Ostatecznie wynik nie uległ już zmianie i mecz zakończył się kolejnym wysokim pogromem 5:1. Po bardzo słabej pierwszej połowie "Bawarczycy" wyciągnęli wnioski i zaprezentowali kolejny pokaz siły. Do akcji Lahm i spółka wracają już w najbliższą sobotę, zaś ich rywalem będzie Eintracht Frankfurt.

Źródło: Własne
GabrielStach

Komentarze

REKLAMA
Trwa wczytywanie komentarzy...