Gusta muzyczne mogą być różne. Niektórzy lubują się w słuchaniu frywolnego disco polo, inni zaś - wolą ciężkie metalowe brzmienia. Znajdą się też koneserzy muzyki klasycznej, a także tacy, którzy swoje odbicie widzą w muzyce rap. Można by tak wymieniać te gatunki i nigdy nie kończyć. Chciałbym jednak, aby każdy na moment stał się fanem pop-rocka. Pewna wokalistka reprezentująca ten styl muzyki - P!nk - w 2012 roku skomponowała utwór pt. "Try". Piosenka bardzo motywacyjna, pocieszająca, podnosząca na duchu. Chyba już wszyscy rozumiecie do czego zmierzam.
Powyższego akapitu potrzebowałem na wprowadzenie do Waszej świadomości nasionka, za pomocą którego przekażę Wam to, co chciałem - gdy owe nasionko zakiełkuje. Myślę, że po wydarzeniach z wtorkowego wieczoru z Ligą Mistrzów UEFA, każdy z nas potrzebuje czegoś, co pozwoli mu na ochłonięcie i obiektywne podejście do sprawy. Wybaczcie, ale nie znajdziecie tego tutaj. Zachęcam jednak do lektury, bo postaram się podnieść Was - drodzy kibice Bayernu Monachium - na duchu. Chciałbym także przynajmniej w jakimś stopniu zwalczyć ten okropny ferment, siejący się w komentarzach na tej stronie po ostatnim meczu na Fußball Arenie.
Frustracja jest zrozumiała, bo w końcu jesteśmy kibicami. Dajemy z siebie wszystko wspierając swój ukochany zespół, by razem z nim święcić tryumfy i przeżywać cudowne momenty; ale także trwać przy nim w tych trudnych chwilach. Czujemy jednak niesmak, zakłopotanie, złość, czasem nawet wielką wściekłość; gdy tylko nasi ulubieńcy nie do końca sprostają oczekiwaniom. Po meczu Bayernu z Realem Madryt każdy z nas może się utożsamić z powyższymi uczuciami. Poszczególne emocje powinno się jednak rozgraniczać. Osobiście uważam, iż krytyka swego ukochanego klubu jest czymś w miarę naturalnym, gdy tylko jest ona udokumentowana i uargumentowana jakimiś sensownymi racjami. Wszyscy dobrze wiemy, że kiedy przegrywa się na własnym stadionie 0:4 (nawet z potężnym Realem) - powody do narzekania jak najbardziej są. Nie będę się jednak tutaj nad nimi rozwodził, ponieważ nie taki jest cel tego felietonu. Zostańmy po prostu przy tym, że wczoraj Bayern zagrał najzwyczajniej w świecie: źle.
Skoro już takie stwierdzenie padło i każdy z nas w głębi duszy potrafi odpowiedzieć sobie na pytanie - "co było nie tak?" - zastanówmy się co możemy robić dalej. Sezon przecież jeszcze trwa, więc nie możemy jak na razie wyciągać żadnych daleko idących wniosków. W końcu przed nami mecz z BVB w Berlinie o tryumf w Pucharze Niemiec. W tym miejscu powstaje jednak pewien problem. Bayern zdecydowanie powinien coś zmienić - i to szybko. Borussia jest w końcu drużyną grającą bardzo podobnie do wtorkowego pogromcy FCB, więc Die Roten, a przede wszystkim: Pep Guardiola ,wraz z jego asystentami - muszą znaleźć jakąś skuteczną receptę na szybką grę z kontrataków i poprawić rozgrywanie (a także bronienie) stałych fragmentów gry. Czasu - jak już stwierdziłem - jest jednak bardzo mało. Czy to jednak ma znaczenie? Przecież Bayern stracił formę nagle. W futbolowym świecie czas płynie innym nurtem, więc może niepotrzebnie się martwimy. Może problem wcale nie leży w tym, że Guardiola nie radzi sobie z takim stylem gry, tylko w czymś, czego po prostu nie widać? Chodzi oczywiście o kwestie mentalne, psychologiczne, a także motywacyjne. Teorie są różne. Jedno jest pewne - coś trzeba zrobić. Trzeba się podnieść i próbować.
Wielu sceptyków jest już skłonnych do drastycznych zmian. Może tym razem mają rację - nie mnie to oceniać. Trzeba jednak pamiętać o tym, że podobnie było po pamiętnych porażkach zespołu prowadzonego przez Juppa Heynckesa w sezonie 2011/2012. Ten trener - dla wielu kibiców Bayernu - nie miał już prawa bytu w Monachium. Co było dalej - każdy pamięta. Teraz sytuacja jest trochę inna, bo sceptycy swoje racje argumentują tym, że Pep miał łatwiejsze zadanie, ponieważ obejmował zespół idealny. Drużynę, w której nie trzeba było już nic poprawiać. Ja osobiście uważam, że jest to zwykły stek bzdur. Każdy nowy trener w Bayernie wkracza na ten sam grunt. Oczywiście ambicje i oczekiwania na przestrzeni lat bywały różne, a teraz są chyba największe w historii bawarskiego klubu. Jest to uzasadnione poszczególnymi wynikami. Dla mnie jednak te same jednostki - powinno mierzyć się tą samą miarą. Jednakowoż nie chcę tym felietonem na nikogo wpływać pod względem podejścia do trenera i tej całej kłótni na temat jego potencjalnego odejścia (dodam jedynie, że dla mnie jest to coś niedorzecznego i Guardiola powinien zostać - i zostanie). Chodzi mi po prostu o to, że musimy pamiętać o tym, że kibicujemy Bayernowi Monachium. Drużynie, która przeżywała o wiele większe kryzysy niż ten obecny. Potem wracała w chwale, znacznie silniejsza. Tak też będzie i tym razem - wierzymy w to wszyscy. Ja osobiście jestem co do tego przekonany.
Dajmy sobie, piłkarzom, sztabowi szkoleniowemu, działaczom - czas. Bo właśnie w jego kwestii leży wielki powrót naszej drużyny. Mistrzostwo Niemiec udało się zdobyć bardzo wcześnie. Może niekoniecznie wyszło to Bayernowi na dobre, ale wątpię, by był jakiś sens w rozmyślaniu teraz nad tym. Chodzi o to, że ten sezon nie jest stracony, a można nawet powiedzieć, że jest bardzo dobry. W końcu nie każda drużyna w Europie zdobywa mistrzostwo swego kraju, dochodzi do półfinału Ligi Mistrzów, wygrywa Superpuchar Europy, triumfuje w Klubowych Mistrzostwach Świata i dochodzi do finału/wygrywa go w krajowym pucharze. Niedosyt jednak jest, dobrze o tym wiem, bo sam go czuję po wczorajszym upokorzeniu. Świadczy to tylko o tym, że jeśli Bayern faktycznie się podniesie - znowu będzie najlepszy na Starym Kontynencie. Mam nadzieję, że teraz to wspomniane wcześniej nasionko - zaczęło już kiełkować. Pora na konsensus!
Odsłuchanie piosenki P!nk jest czymś, do czego teraz nawołuję. Nie każdemu musi się spodobać - nie jest to w ogóle ważne. Chodzi po prostu o to, że w tekście tej kompozycji, znajdują się słowa, które każdy z nas powinien usłyszeć i wziąć sobie do serca. Bo Bayern powstanie i będzie próbować, próbować, próbować... aż się uda. Już niedługo.
Kacper Klein
Komentarze